wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 5

*Oczkami Ewci ^^*
- Nieważne. Nad czym się zastanawiasz? - zapytałam, omijając poprzedni temat.
- Nad... Nad tym spaniem. Myślę, co mam zrobić z chłopakami.
- Zostaw ten temat. Pomyślimy na miejscu - powiedziałam. 
- Ale ja wpadłam na genialny pomysł - jęknęła.
Chłopcy spojrzeli na nią przerażeni, natomiast ja z Kasią zaciekawione. KORNELIA MA POMYSŁ!! Nie byle jaki pomysł... GENIALNY POMYSŁ. Hmmm, zapowiadało się ciekawie. Można mi wierzyć lub nie, ale ten dzień zaznaczyłam sobie w kalendarzu na czerwono. Zapadła cisza.
- Powie ktoś coś w końcu? - zapytała Kasia z żelkami w buzi.
Ponownie spojrzeliśmy w stronę Kornelii. Ta dziwacznie uśmiechała się pod nosem. Ciekawe, w co wpakujemy się tym razem - myślałam przez cały ten czas.
- A gdyby tak... - zatrzymała nas w chwili niepewności.
- Baby do garów, a my lulu? - przerwał jej Daniel.
Ooooo nie, pałka się przegła. BABY DO GARÓW, TAK?? Spojrzałyśmy na siebie wzrokiem nienawiści. Już my tym chłopom damy... Poza tym wyraził się nie na temat... Hmmm... Niech to będzie pretekst, żeby przywalić im mocniej. Tak, wiem, nie mam litości, ale jak mus to mus.
- Daniel... - zaczęła Kasia.
- Tak?
- A ZASADZIŁ CI KTOŚ KIEDYŚ KOPA GDZIEŚ?!?! - zapytałyśmy równocześnie.
- Mamo, boję się... - kpił z nas.
Kamil z Patrykiem przyglądali się temu bacznie i co jakiś czas wybuchali wręcz śmiechem.
- Wy!! - wskazałam na tamtą dwójkę.
- My? - spytał Patryk niepewnie i przestał się śmiać, Kamil nie wziął z niego przykładu. To źle... Jak bardzo źle? BARDZO...
- Nie, krasnoludek i śpiąca królewna.
- Ufff, to dobrze - odparł Michniewicz.
W tamtej chwili zaczęłam się zastanawiać - przez tyle dni żyłam koło debila czy przy osobie, która go udaje?
- Ewka, ty wierzysz w krasnoludki? - zakpił Daniel ponownie.
Nie wytrzymałam, wstałam z miejsca, chciałam do nich podejść i dać im solidną nauczkę, niech wiedzą, że z kobietami się nie zadziera. W ostatniej chwili powstrzymała mnie Kornelia.
- Nie warto - odparła.
Wtem podeszła do nas Kasia.
- Korni ma rację, wrzuć na luz. Nie od dziś wiadomo, że chłopaki mają galaretowato-podobną substancję w głowie zamiast mózgu...
- Chwilka, to oni coś tam mają?!
Znowu cisza...
- Tego to chyba najstarsze góralki nie wiedzą - uśmiechnęła się Kornelia.
- Chyba macie rację.
Wróciłyśmy na swoje miejsca.
- To co z tym twoim genialnym planem? - rozpoczęła Kasia.
- Ja... Już zapomniałam, przepraszam... - odpowiedziała niepewnie.
- Widzicie, co zrobiliście?! - zwróciła się do chłopaków - A więc dzięki swojej głupocie śpicie na strychu, ale ostrzegam. Tam straaaaszy - poinformowała, naśladując głos ducha.
- J-jak to straszy? - zapytał Patryk.
- Kiedy Korni nam to opowiadała, też nie uwierzyłyśmy - zaczęłam.
- Aż w końcu przyjechałyśmy do jej domu na noc - powiadomiła Kasia.
- Ostrzegłam je wtedy, żeby nie wchodziły na strych. Oczywiście nie posłuchały.
- Przysięgam, że już nigdy nie zwątpię w twoje słowa! - zadeklarowałam.
- Było aż tak źle? - spytał Daniel.
- Na pewno chcecie wiedzieć? - zapytała Kasia.
Chłopaki kiwnęli głową.
- Jesteście pewni? Żeby potem nie było, że przez nas męczą was koszmary senne - ostrzegła Korni.
- Chociaż może z drugiej strony lepiej nie wiedzieć... - odparł cicho Patryk.
- Po co śmiecić sobie głowę takim czymś... - przyznał Kamil.
- Dobry wybór - odparłam.
- Może żelka? - spytała Kasia chłopaków.
- Nie, dzięki - odparł Kamil.
- Em, najadłem się pomidorówki, wystarczy - przyznał Patryk.
- Za to ja chętnie - odparł Daniel, po czym zanurzył swoją dłoń w opakowaniu żelków, wyciągnął jednego z nich - Mmmm, żelek robal - ucieszył się i wziął go do buzi.
- Yyy, ale ja nie mam żelków robali, ja mam żelki misie...
- Że jak?! - wypluł go natychmiast, a my wybuchliśmy śmiechem.
- Stary, nigdy nie jadłem robala, nie gustuję w nich, ale... Dobry był? Jakie miał nadzienie? - dobił go Kamil.
- Ohyda! - narzekał Daniel - Coś ty mi dała?!
- Żelka - odparła niewinnie Kasia.
A więc mini, mini, naprawdę mini plan się powiódł. Szkoda, że udało się wkręcić tylko Daniela... A przygotowałam 3 robale... Trudno, te 2 musiałam wypuścić na wolność, więc wzięłam puste opakowanie po żelkach i wyrzuciłam do śmieci. Jak to mówią - zemsta jest rozkoszą bogów, a i robaczek skorzystał. Daniel go nieco wypucował w swoich ustach i nie musi się już martwić o higienę... Zawsze istnieją plusy jakiejś sytuacji. Zemsty miał być ciąg dalszy, ale przecież nie jesteśmy bez serc - odpuściłyśmy im. Ale mam nadzieję, że już nigdy nie wypowiedzą takich słów.
Podróż pociągiem miała trwać jeszcze dłuuuuugi czas. Daniel przez godzinę próbował pozbyć się smaku robaka z ust, a Korni przyglądała się temu ze śmiechem. Patryk i Kamil natomiast coś chyba kombinowali, bo tak nagle wyszli. Niby "do toalety". Nie za bardzo w to uwierzyłam, ale okay.
Strasznie się nudziłam. Kasia grała w coś na komórce, chłopaki nadal nie wracali, a Kor z Danielem o czymś plotkowali. Chichotali do siebie, myślałam, że zaraz puszczę pawia. Nienawidzę, gdy ludzie się tak miziają. Przez cały ten czas myślałam jednak, czy nie przesadziłyśmy z tą zemstą. Po raz pierwszy byłam "mózgiem operacji" i chyba z lekka przesadziłam... Ale co ja poradzę na to, że mam taki dziwaczny charakter - czasem miła, ale gdy trzeba - podła.
Minęły dwie godziny - w końcu wszyscy wrócili na swoje miejsca i nie byłam już samotna.
- Gdzie wy się szlajacie? - zapytałam.
- Tu i tam... - kręcił Patryk.
- I po co się łudzę? I tak mi nie powiecie.
- Może by tak gra w karty? - zmienił temat Daniel.
- Znowu chcesz przegrać? - zapytał pewny siebie Kamil.
- Och, proszę was, z amatorami wygrywam, kiedy chcę i jak chcę - odparła Korni.
- Czy to jest wyzwanie? - dodał Patryk swoje trzy grosze.
Daniel wyjął swoje kolorowe karty, a my usiedliśmy w okręgu.
- Znowu musimy grać w pokera? - zapytałam znudzona.
 - A masz jakiś inny pomysł? - wyskoczył Kamil.
- Może w oczko na rozkazy? - zaproponowała Kasia.
- Ale wszystkie rozkazy? - upewnił się Patryk.
- Ech, mężczyźni i te ich skojarzenia - westchnęła Kornelia.
- Tak, wszystkie MORALNE - odpowiedziałam, podkreślając ostatnie słowo. Chłopaki mają taką dziwną wyobraźnię.
- Ciicho, zaraz cisza nocna - szepnął Patryk.
- Nigdy nie zwracałeś na to uwagi - zauważył Daniel.
- A tak jakoś...
- E-ej... - powiedziała Kasia.
- Coś się stało? - zapytałam zaniepokojona.
Kasia umilkła.
- Haaalo, Ziemia do Kasi! - krzyknął Patryk.
Nadal się nie odzywała.
- Może jej zimno czy coś - szukał wyjaśnienia Kamil.
- Patrzcie! - krzyknęła i wskazała na metalowe drzwi.
Spojrzeliśmy tam...

          ----------------------------------------------------------------------------------
Witam wszystkich po raz pierwszy. Ten rozdział... Przepraszam, że musieliście to czytać, ale musiałam coś napisać, bo dziewczyny by mnie zabiły. Chciałabym pisać tak genialnie jak one... A że w tej chwil, co ja mówię, od stycznia, nie mam weny, to to coś wyszło gorzej, niż by wyszło, gdybym miała wenę... Wiem, pokręcone. Jeszcze raz przepraszam za te wymysły mojej wielce chorej wyobraźni. Zaraz się chyba spalę ze wstydu ;__; Wybaczcie... Pierniczek, pisz szybko nowy rozdział i wynagrodź czytelnikom, że musieli czytać ten badziew, proszę...
Pozdrawiam,
Kiciaa ;3
 

3 komentarze:

  1. Jaki badziew! To jest genialne! *-* Nie waż się mówić inaczej... Marzenka dajesz!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mów tak piszesz tak samo świetnie jak reszta :D Zajebisty rozdział a ten robak hahaha :D Szkoda że go nie połknął hahaha Kocham , kocham kocham <3333 Czekam na nn :D A ty więcej tak nie mów a raczej nie pisz :D BO MNIE KREW ZALEJĘ !!! Jest świetnie :D Czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominuję was do The Versatilie Blogger .Informacje u mnie na blogu .
    :*

    OdpowiedzUsuń