poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział 6

 *Oczętami Kasi*
- Patrzcie! - krzyknęłam i wskazałam na metalowe drzwi.
Wszyscy tam spojrzeli, a ja wzięłam piszczałkę i... ją nacisnęłam. Wszyscy zaczęli wrzeszczeć jak pojebani, a ja się śmiałam w najlepsze.
- Ciebie do końca popieprzyło? - zapytała Ewa
- Nie. Jeszcze troszkę zostało.- uśmiechnęłam się uroczo
- Wątpię. Szczerze wątpię. - wytknęła mi język Kornelia.
- Ty się lepiej nie odzywaj!!! Ja nadal nie wybaczyłam ci Twojej zdrady! - odwróciłam się do niej plecami.
- Oj no przepraszam! Tłumaczyłam ci, że to nic nie znaczy! TY jesteś moim słoneczkiem w końcu! - chłopcy popatrzyli się na Nas jak na zabójców wiewiórek.
- No co? - zapytałyśmy we dwie
- To... wy... jesteście razem? - spytał Patryk na co wybuchłyśmy śmiechem
- Nie. Traktujemy się jak siostry. Ale sztywnym całe życie nie można być. Trzeba ten smutny czas jakoś sobie urozmaicać. - wytłumaczyła moja młodsza siostrzyczka. Porozmawialiśmy jeszcze trochę i musieliśmy wysiadać. Oczywiście w drodze do domu musiało nam coś odstrzelić. (Była już noc, bo wiecie. Zanim my się w ogóle zebraliśmy z tej polany i zanim wstaliśmy, i zanim dojechaliśmy, i zanim się zebraliśmy, i wszystko na raz)  Weszłyśmy na chłopaków, którzy robili za naszych tragarzy. Nieśli nas i ciągnęli walizki. Piękne <33
- Ale coś nam się należy za to, że Was niesiemy. - Odezwał się Daniel
- No popatrz jaki materialista z Ciebie - oburzyła się Ewa, a to drugie dziecko było śpiące i wnerwione więc oberwał w głowę.
- Uuuuroczo. A co chcecie? - zastanawiam się czasami czy ja nie mam za dobrego serca. Żeby z nimi negocjować muszę być spokojna... co nie zawsze mi wychodzi...
- No zobaczcie. My nosimy Was od peronu do domu. No to trzeba to jakoś nam wynagrodzić. - odezwał się Kamil
- A jakieś konkrety? - spytała blondynka
- Każdy z Nas śpi z jedną z Was. - uśmiechnął się ostatni z tej "Świętej" trójcy. Pochyliłam sie nad nim i szepnęłam do ucha
- Ciebie coś boli kochaniutki. I to mocno.
- Nie, nic słoneczko mnie nie boli.
- Ale na serio? Jesteś tego pewien? - Czarnowłosa była wielce zdziwiona.
-Nic go nie boli, a my się z nim zgadzamy. - Przemówił Michniewicz. Z dziewczynami nie wiedziałyśmy co zrobić... A jak to są pedofile? Albo zboczeńce, albo zabójcy, albo... nic więcej nie wymyślę.... :/
- No nic... trzeba się zgodzić - westchnęła Laskowska
- Serio? - zapytaliśmy wszyscy zgodnie, a chłopcy byli strasznie zaskoczeni
- No tak. Takie zadośćuczynienie. Chyba, żeby wsadzić dwóch chłopaków do jednego pokoju, dwie dziewczyny do drugiego, a do trzeciego chłopaka i dziewczynę.
- Ja biorę Małą! - krzyknęła Ewa
- Ja biorę Daniela - dopowiedział Kamil
- Czyli ja mam spać w pokoju z nim?! - wskazałam jak znak świetlny na Milewicza
- Widzisz kotek. Wszechświat jest nam przychylny.
- Uważaj, żeby ten Twój wszechświat nagle nie wylądował w ogrodzie. - warknęłam
- Panie i panowie oto nasz dom na najbliższe dni.  - przerwała mi młoda Młoda
- Męczarnia! - wyszeptała Blondyna i oparła się czołem o głowę Kamila
- Ewuś, wiesz że Cię lubię, ale mogłabyś już zejść?
- Nie! Zaniesiesz mnie ładnie do pokoju, przebierzesz i położysz na łóżeczku! - krzyknęła, acha... jej już całkowicie na mózg się rzuca.  No wiecie, rozumiem jakby powiedziała to Kornelia o tej porze, bo jest śpiąca i zła, ale Woroniak? To mnie zdziwili...
- Stary nie zmarnuj takiej okazji. Jak dziewczyna cie o to prosi, to nie odmawiaj - radzili mu jego koledzy. Zeszłam z ramion Patryka, poprowadziłam Kamila do pokoju dziewczyn, on ją położył, a my ją przebrałyśmy i sobie spała.
- No dobra. Nie wiem jak wy, ale ja idę się umyć i idę spać.
- Ta my też. - wszyscy się ze mną zgodzili. I w tej chwili dotarła do mnie jedna rzecz... Ze zabrała z domu bardzo krótką piżamkę. Dziewczyny też takie krótkie mają... myśl, myśl Puchatku. Co byś ty zrobił na moim miejscu?
Może za dużą koszulkę i szorty?
Nie. Koszulka ledwo zakrywa mi pośladki, a szorty to mi pół dupy widać.  Zaryzykuje... ale najpierw spiszę testament:
Ja Katarzyna Sowińska ogłaszam wszem i wobec, że zostawiam w spadku:
- Kornelii L. - Wszystkie Książki (a mam ich równo 690)
- Ewie W. - Całą Elektronikę (tzn. Laptopy, telewizory, telefony itp.)
W pełni Świadoma
K. S.
No dobra... może nie w pełni, ale chociaż ciutek.

Na szybko się umyłam, przebrałam itd. itp. i kukuryku na wierzbie. Gdy wychodziłam z łazienki do pokoju wszedł umyty już Patryk. I Panie najdroższy, żebym tylko nie miała, złych myśli z nim rozmawiając!! No jak można mieć, aż tak umięśnioną klatę? No pytam się?! I tak. Spał bez koszulki w samych dresach. A niech cie Pepe panie Dziobaku!!!!
- Umyłeś się już?
- Tak u chłopaków. 
- Spoko. Dobranoc. - powiedziałam i położyłam się do łóżka
- Branoc.- odpowiedział i położył się z drugiej strony.  Zasnęłam.
Około trzeciej nad ranem obudził mnie huk. Okazało się, że to burza. Potężna burza. Nie mogłam zasnąć, bo bardzo się jej bałam. Cała się trzęsłam jak osika. 
- Boisz sie? - usłyszałam jego głos
-Troszkę.
- Chodź tu do mnie. - wtuliłam się plecami w jego tors. - A teraz grzecznie idziemy spać. Burza jest niegroźna. Nic nic ci nie zrobi. Jesteś bezpieczna. - szeptał mi do ucha. Nie no ja tu wkręcam kogo popadnie, że on mi się nie podoba, a ten mi takie teksty tu wali! Ech...
No, ale i tak. Koniec końców. Sen zwyciężył.

---------------------------------------------------------------------------------------------
Proszę bardzo Gargamelki moje słodkie :D

Pozdrawia Marzena :***

wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 5

*Oczkami Ewci ^^*
- Nieważne. Nad czym się zastanawiasz? - zapytałam, omijając poprzedni temat.
- Nad... Nad tym spaniem. Myślę, co mam zrobić z chłopakami.
- Zostaw ten temat. Pomyślimy na miejscu - powiedziałam. 
- Ale ja wpadłam na genialny pomysł - jęknęła.
Chłopcy spojrzeli na nią przerażeni, natomiast ja z Kasią zaciekawione. KORNELIA MA POMYSŁ!! Nie byle jaki pomysł... GENIALNY POMYSŁ. Hmmm, zapowiadało się ciekawie. Można mi wierzyć lub nie, ale ten dzień zaznaczyłam sobie w kalendarzu na czerwono. Zapadła cisza.
- Powie ktoś coś w końcu? - zapytała Kasia z żelkami w buzi.
Ponownie spojrzeliśmy w stronę Kornelii. Ta dziwacznie uśmiechała się pod nosem. Ciekawe, w co wpakujemy się tym razem - myślałam przez cały ten czas.
- A gdyby tak... - zatrzymała nas w chwili niepewności.
- Baby do garów, a my lulu? - przerwał jej Daniel.
Ooooo nie, pałka się przegła. BABY DO GARÓW, TAK?? Spojrzałyśmy na siebie wzrokiem nienawiści. Już my tym chłopom damy... Poza tym wyraził się nie na temat... Hmmm... Niech to będzie pretekst, żeby przywalić im mocniej. Tak, wiem, nie mam litości, ale jak mus to mus.
- Daniel... - zaczęła Kasia.
- Tak?
- A ZASADZIŁ CI KTOŚ KIEDYŚ KOPA GDZIEŚ?!?! - zapytałyśmy równocześnie.
- Mamo, boję się... - kpił z nas.
Kamil z Patrykiem przyglądali się temu bacznie i co jakiś czas wybuchali wręcz śmiechem.
- Wy!! - wskazałam na tamtą dwójkę.
- My? - spytał Patryk niepewnie i przestał się śmiać, Kamil nie wziął z niego przykładu. To źle... Jak bardzo źle? BARDZO...
- Nie, krasnoludek i śpiąca królewna.
- Ufff, to dobrze - odparł Michniewicz.
W tamtej chwili zaczęłam się zastanawiać - przez tyle dni żyłam koło debila czy przy osobie, która go udaje?
- Ewka, ty wierzysz w krasnoludki? - zakpił Daniel ponownie.
Nie wytrzymałam, wstałam z miejsca, chciałam do nich podejść i dać im solidną nauczkę, niech wiedzą, że z kobietami się nie zadziera. W ostatniej chwili powstrzymała mnie Kornelia.
- Nie warto - odparła.
Wtem podeszła do nas Kasia.
- Korni ma rację, wrzuć na luz. Nie od dziś wiadomo, że chłopaki mają galaretowato-podobną substancję w głowie zamiast mózgu...
- Chwilka, to oni coś tam mają?!
Znowu cisza...
- Tego to chyba najstarsze góralki nie wiedzą - uśmiechnęła się Kornelia.
- Chyba macie rację.
Wróciłyśmy na swoje miejsca.
- To co z tym twoim genialnym planem? - rozpoczęła Kasia.
- Ja... Już zapomniałam, przepraszam... - odpowiedziała niepewnie.
- Widzicie, co zrobiliście?! - zwróciła się do chłopaków - A więc dzięki swojej głupocie śpicie na strychu, ale ostrzegam. Tam straaaaszy - poinformowała, naśladując głos ducha.
- J-jak to straszy? - zapytał Patryk.
- Kiedy Korni nam to opowiadała, też nie uwierzyłyśmy - zaczęłam.
- Aż w końcu przyjechałyśmy do jej domu na noc - powiadomiła Kasia.
- Ostrzegłam je wtedy, żeby nie wchodziły na strych. Oczywiście nie posłuchały.
- Przysięgam, że już nigdy nie zwątpię w twoje słowa! - zadeklarowałam.
- Było aż tak źle? - spytał Daniel.
- Na pewno chcecie wiedzieć? - zapytała Kasia.
Chłopaki kiwnęli głową.
- Jesteście pewni? Żeby potem nie było, że przez nas męczą was koszmary senne - ostrzegła Korni.
- Chociaż może z drugiej strony lepiej nie wiedzieć... - odparł cicho Patryk.
- Po co śmiecić sobie głowę takim czymś... - przyznał Kamil.
- Dobry wybór - odparłam.
- Może żelka? - spytała Kasia chłopaków.
- Nie, dzięki - odparł Kamil.
- Em, najadłem się pomidorówki, wystarczy - przyznał Patryk.
- Za to ja chętnie - odparł Daniel, po czym zanurzył swoją dłoń w opakowaniu żelków, wyciągnął jednego z nich - Mmmm, żelek robal - ucieszył się i wziął go do buzi.
- Yyy, ale ja nie mam żelków robali, ja mam żelki misie...
- Że jak?! - wypluł go natychmiast, a my wybuchliśmy śmiechem.
- Stary, nigdy nie jadłem robala, nie gustuję w nich, ale... Dobry był? Jakie miał nadzienie? - dobił go Kamil.
- Ohyda! - narzekał Daniel - Coś ty mi dała?!
- Żelka - odparła niewinnie Kasia.
A więc mini, mini, naprawdę mini plan się powiódł. Szkoda, że udało się wkręcić tylko Daniela... A przygotowałam 3 robale... Trudno, te 2 musiałam wypuścić na wolność, więc wzięłam puste opakowanie po żelkach i wyrzuciłam do śmieci. Jak to mówią - zemsta jest rozkoszą bogów, a i robaczek skorzystał. Daniel go nieco wypucował w swoich ustach i nie musi się już martwić o higienę... Zawsze istnieją plusy jakiejś sytuacji. Zemsty miał być ciąg dalszy, ale przecież nie jesteśmy bez serc - odpuściłyśmy im. Ale mam nadzieję, że już nigdy nie wypowiedzą takich słów.
Podróż pociągiem miała trwać jeszcze dłuuuuugi czas. Daniel przez godzinę próbował pozbyć się smaku robaka z ust, a Korni przyglądała się temu ze śmiechem. Patryk i Kamil natomiast coś chyba kombinowali, bo tak nagle wyszli. Niby "do toalety". Nie za bardzo w to uwierzyłam, ale okay.
Strasznie się nudziłam. Kasia grała w coś na komórce, chłopaki nadal nie wracali, a Kor z Danielem o czymś plotkowali. Chichotali do siebie, myślałam, że zaraz puszczę pawia. Nienawidzę, gdy ludzie się tak miziają. Przez cały ten czas myślałam jednak, czy nie przesadziłyśmy z tą zemstą. Po raz pierwszy byłam "mózgiem operacji" i chyba z lekka przesadziłam... Ale co ja poradzę na to, że mam taki dziwaczny charakter - czasem miła, ale gdy trzeba - podła.
Minęły dwie godziny - w końcu wszyscy wrócili na swoje miejsca i nie byłam już samotna.
- Gdzie wy się szlajacie? - zapytałam.
- Tu i tam... - kręcił Patryk.
- I po co się łudzę? I tak mi nie powiecie.
- Może by tak gra w karty? - zmienił temat Daniel.
- Znowu chcesz przegrać? - zapytał pewny siebie Kamil.
- Och, proszę was, z amatorami wygrywam, kiedy chcę i jak chcę - odparła Korni.
- Czy to jest wyzwanie? - dodał Patryk swoje trzy grosze.
Daniel wyjął swoje kolorowe karty, a my usiedliśmy w okręgu.
- Znowu musimy grać w pokera? - zapytałam znudzona.
 - A masz jakiś inny pomysł? - wyskoczył Kamil.
- Może w oczko na rozkazy? - zaproponowała Kasia.
- Ale wszystkie rozkazy? - upewnił się Patryk.
- Ech, mężczyźni i te ich skojarzenia - westchnęła Kornelia.
- Tak, wszystkie MORALNE - odpowiedziałam, podkreślając ostatnie słowo. Chłopaki mają taką dziwną wyobraźnię.
- Ciicho, zaraz cisza nocna - szepnął Patryk.
- Nigdy nie zwracałeś na to uwagi - zauważył Daniel.
- A tak jakoś...
- E-ej... - powiedziała Kasia.
- Coś się stało? - zapytałam zaniepokojona.
Kasia umilkła.
- Haaalo, Ziemia do Kasi! - krzyknął Patryk.
Nadal się nie odzywała.
- Może jej zimno czy coś - szukał wyjaśnienia Kamil.
- Patrzcie! - krzyknęła i wskazała na metalowe drzwi.
Spojrzeliśmy tam...

          ----------------------------------------------------------------------------------
Witam wszystkich po raz pierwszy. Ten rozdział... Przepraszam, że musieliście to czytać, ale musiałam coś napisać, bo dziewczyny by mnie zabiły. Chciałabym pisać tak genialnie jak one... A że w tej chwil, co ja mówię, od stycznia, nie mam weny, to to coś wyszło gorzej, niż by wyszło, gdybym miała wenę... Wiem, pokręcone. Jeszcze raz przepraszam za te wymysły mojej wielce chorej wyobraźni. Zaraz się chyba spalę ze wstydu ;__; Wybaczcie... Pierniczek, pisz szybko nowy rozdział i wynagrodź czytelnikom, że musieli czytać ten badziew, proszę...
Pozdrawiam,
Kiciaa ;3
 

wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 4

No witam państwa... Pewnie czytaliście ostatni rozdział, napisany przez Marzenkę. Nie mylę się. Dlatego ten rozdział jest specjalnie dla niej. Mam nadzieje, że się spodoba. ;*

*Oczami Kornelki*
Dom moich rodziców to dom jednorodzinny. Są trzy sypialnie, salon, kuchnia, dwie łazienki, strych, taras i duży ogród. Jest piękny. Zawsze tam przyjeżdżałam, jak byłam mała... No do śmierci mamy. Nie byłam w tym miejscu 12 lat. To dość duży okres czasu. Tyle wspomnień... Radosnych i smutnych. 
- W takim razie... - zaczęłam, ale Kamil mi przerwał.  
- Dziewczyna + chłopak = jedna z sypialni. 
Zrobiłam minę typu: WTF?! Czy on powiedział, że mam być z jednym z tych idiotów w pokoju??? To chyba jakiś skecz. Nic z tego! 
- Za dużo sobie wyobrażasz. - skomentowała Ewa. 
- Więc ja biorę jedną sypialnie. Patryk i Kasia drugą, a Kamil z Ewą trzecią. - powiedziałam zadowolona. 
- Czyli ty z Danielem. - powiedziała Kasia. Byłam pewna, że podoba jej się ta sytuacja. Niestety nie dam jej tej satysfakcji.
- Daniel w salonie. 
- Co? - oburzył się. 
- Wolisz na strychu? - zapytałam dumna ze swojego zagrania. 
- Wolę z tobą - uśmiechnął się cwaniacko.
- Nie pozwalaj sobie. 
- A gdzie RÓWNOUPRAWNIENIA?! - Kasia mocno zaakcentowała ostatnie słowo. Ta... Ona i jej równouprawnienia. Kasia i Ewa zadarły nie z tą osobą co trzeba. W sumie, to głównie Kasia, bo to ona pewnie za wszystkim stoi. To czemu mam się mścić na Ewie? Bo jestem wredna? Hm... Dobra, nie będę taka. 
- Masz rację. Ja i Ewa, Daniel i Kamil, ty i Patryk. - uśmiechnęłam się słodko. Usadowiłam się na miejscu w pojeździe zaraz obok okna.
- CIEBIE COŚ BOLI!!  - wykrzyknęła, a Patryk puścił mi oczko.
- Nie, czuję się dobrze. - stwierdziłam. 
- W rodzinie wszyscy zdrowi? - spytała, unosząc jedną brew. Niestety tym pytaniem przegięła. Może jej winą nie jest, że myślałam o mamie, ale udało jej się wyprowadzić mnie z równowagi. 
- Tak, wszyscy zdrowi, ale nie wiem jak u ciebie! - uniosłam się. Wiem, że nie powinnam była tego robić, ale kiedy jestem zła, to się nie kontroluje. Wstałam i skierowałam się w stronę toalety. Zamknęłam się w ciasnym, ohydnym pomieszczeniu i zalałam się łzami. Moje  ciało zaczęło się lekko zsuwać po ścianie w dół. Siedziałam w takiej pozycji 10 minut,  a może godzinę. Czas nie grał roli, byłam poza nim. Jak na złość, telefon w kieszeni zaczął mi wibrować. Spojrzałam na mały ekranik, który wyświetlał nazwę: Tata. Otarłam łzy i odchrząknęłam.
*rozmowa* 
- Halo?
- Cześć kochanie. Jak ci mija podróż?
W tej chwili się zawahałam. Z reguły nie okłamywałam taty, ale po co go martwić? 
- Dobrze, trochę się dłuży. Poznałyśmy nowych ludzi...
- To świetnie. Chłopaki się o ciebie ciągle pytają. Brakuje cię w restauracji. Tęsknimy za tobą. 
- Ja za wami też - szepnęłam, a pojedyncza łza wyznaczyła sobie drogę po moim policzku. 
- Korni, wszystko gra? 
- Gra i buczy. Nawet trąbi. Co miało by nie grać? - wybuchnęłam.
- Wszystko w porządku? Coś się stało? 
- Nic nie jest w porządku. Zabierz mnie stąd. Proszę... - powiedziałam dość błagalnym głosem. 
- No dobrze... Więc co się stało? 
- Myślę o mamie. - wyszeptałam. 
-  Korni... - westchnął - Wiem, że jest ci ciężko, ale minęło 12 lat. Musisz się pogodzić i przestać obwiniać... 
- Wiem, ale to trudne. - jęknęłam. - Brakuje mi jej. 
- Mnie też, ale trzeba iść dalej. Ona nie chciałaby, żebyś cały czas się męczyła. Mama zawsze jest przy tobie. Nie pozwól by ci to zepsuło wakacje.
- Nie czarujmy się. Mam 17 lat i stoję w miejscu. 
- Weź się w garść. Baw się dobrze. Bez narzekań. 
- Masz rację. Kocham cię. Papa.
- Ja ciebie też. Pa. 
*koniec rozmowy* 
Cudownie, to już drugi raz. Znowu uciekam, tylko tym razem jestem sama. Ale co ja poradzę, że nie jestem stała emocjonalnie? Postanowiłam posiedzieć jeszcze chwilkę, a potem wrócić do reszty. Tak, to prowadzi do moralnego upadku. Zaczną męczyć mnie koszmary z kiblem w roli głównej. Większego uroku nie można mieć. No dobra. Rusz dupsko i wyjdź z klopa. Swoją drogą, mogliby tu czasem sprzątać. Wzięłam głęboki wdech, policzyłam do 10 i wstecz, znowu wdech. Nie, nie wyjdę... Nagle usłyszałam krzyki i pukanie. Ktoś dobijał się do drzwi.
- Wyłaź w końcu! Nie mam wieczności! Zrezygnowana otworzyłam drzwi i przekroczyłam próg toalety. Spojrzałam na osobę stojącą przede mną. Jakaś staruszka, o lasce. Chustka na głowie, długa sukienka w pastelowym kolorze oraz jakiś płaszczyk - ubiór ze średniowiecza. 
- I czego tak stoisz? Ach, ta młodzież. -jęknęła omijając mnie.
Wolnym krokiem ruszyłam w stronę moich przyjaciół. Byli pogrążeni w jakieś niezwykle ciekawej dyskusji. Nie patrząc na nich, usiadłam na miejscu i popatrzyłam przez okno. Czułam spojrzenia utkwione na mojej osobie. 
- Długo cię nie było. - rzekła Ewa. 
- Byłam w toalecie. 
- Tak długo? - zapytał Patryk.
- Potem rozmawiałam przez telefon. - wytłumaczyłam.
- Płakałaś? - drążył temat Daniel.
- Nie, niby czemu? 
- Masz czerwone oczy. - zauważył.
-Serio? To super! - krzyknęłam.
- Słoneczko... - odezwała się cicho Kasia - Spokojnie. - popatrzyłam w jej oczy. Widziałam tam coś, co zawsze mnie uspokajało. Wymieniła się miejscem z Ewą i przytuliła mnie. Nie wiem czemu zaczęłam płakać. Chyba potrzebowałam takiej matczynej miłości, której nie doznałam. Ona mi bardzo pomagała.  Przy niej czułam się bezpieczna. 
- Przepraszam - wyszeptałam.
- Nic się nie stało. To ja przepraszam.
- Nie masz za co... Dziękuję.  
Kasia się tylko uśmiechnęła. 
- To co z tymi pokojami? - zapytał niepewnie Kamil. 
- Zobaczy się. Najwyżej prześpicie się w ogrodzie. - udzieliła odpowiedzi Ewa.
Zaczęłyśmy się śmiać z ich min. To była taka mieszanka przerażenia, szoku, złości i... smutku? Tak, to był smutek. Zaczęłam analizować, czemu akurat był to smutek. Ta mała informacja nie dawała mi spokoju.
- Prawda Kornelia? - usłyszałam zdanie, które oderwało mnie od moich przemyśleń.
- Co?
- Ziemie do Korneli, zadałam ci pytanie. - Ewa machała ręką, przed moją twarzą i robiła dziwne miny.
- Przepraszam, zamyśliłam się. Możesz powtórzyć?
- Pytałam, czy...

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dajesz Kicia, dajesz!!! :D 

poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 3

NAPIŁAM SIĘ COLI I ZWARIOWAŁAM.  CHCECIE MIEĆ MÓZG?! NIE CZYTAJCIE!
---------------------------------------------------------------------------
*paczadła Kasi Vel. JAAAAAA*
 - Nie wiem co robimy. - odpowiedziała Ewa - Ale pasowałoby pójść na peron.
- Noo.. Ale to jest tak strasznie daaleko! - marudził Patryk.
- Dzidzia nie moze psiejść kilku metliów?? Śmuuuutne... - powiedziałam jak małe dziecko. No co?! Lubię ten sposób gatki - szmatki.
Z dziewczynami Szłyśmy koło siebie w szyku : Ewa, Kornelia, Ja. Może nie wiecie, ale ja lubię wnerwiać ludzi. A szczególnie Kor. Jest od nas młodsza i tak sweet się denerwuje.
- Kolnelka... A było w lesie buzi- buzi?? - spytała wcześniej wciągnięta w plan Ewa
- Nie. - odpowiedziała
- Ale dlaceeego?? Psecies wy tiak śłooodko wyglądacie lazem. - dołożyłam swój głosik. - Daaaanieeeel - wydarłam się
- Co sie stało?? - zapytał
- Ci w lesie miedzi Tobą, a Kolnelią zaśło buzi-buzi ćmoku-ćmoku?? - wyjaśniła  Ev.
- Tak/Nie - odpowiedzieli razem - Nie?/Tak? , CO?/CO?, Przestań!/Przestań!.
- Więc jak?? - popatrzyłam na nich drapiąc się w głowę jak przygłup.
- NIE! - krzyknęła Dziewczyna
- A ja nadal uważam, że tak! - odezwał się Kamil
- Darnelia... jakie słodkie imię... - zachwycała się Ewa.
- Zachowujecie się jak dzieci!! - wrzasnęła Kornela. 
- Zostawmy ten temat... - zaczął Patryk. 
- Ale do niego wrócimy? - spytałam z nadzieją w głosie. 
- Tak, tak. - poddał się.
- Jej! - pisnęła Ewa. 
- Proponuje grę. - dodał chłopak, przerywając nasz taniec szczęścia. 
- Jaką? - zainteresował się Kamil. 
- Prawda, czy wyzwanie. - dumnie oświadczył z łobuzerskim uśmieszkiem. 
- I ty przeciwko mnie? - załamała się Korni. 
- Nie... Lepiej się poznamy i takie tam. - odparł niewinnie. 
- Podoba mi się. - stwierdził Daniel, a Kamil mu przytaknął. 
- Ja z wami zboczeńce nie gram. - broniła się Kornela. 
- Jesteś przegłosowana. - odparłam z tryumfalnym uśmiechem, a młoda coś tam pod nosem mamrotała.
- To ja zaczynam! - ucieszyła się Ewa. - Kornelio...
- pytanie...
- Powiedz zadanie... - prosiła moja koleżanka
- Ale po co mam powiedzieć zadanie??
- Jeej... Czyli zadanie. To się nazywa klasa! Skoro i tak wiesz co cię czeka.
- Nienawidzę cię... - szepnęła przez zęby
- Też cię kocham. Ale wracając... Zapraszam do siebie Daniela. I no właśnie. Wasza dwójka i piękny pocałunek przez minutkę. - mówiła to ruszając śmiesznie brwiami.  Kora z ciężkim sercem pocałowała go, ale ja wiem, że tylko na to czekała.  Lubimy się nad nią znęcać.  Nie może nam za dużo zrobić, ale... no właśnie... zawsze jest to jedno "ale". Potrafi się zemścić.  Raz kazałam jej polizać chodnik, a ta za kilka dni kazał mi zjeść ... nie ważne... bo na samą myśl robi mi się nie dobrze.
No ale wracając do Nas, którzy akurat stali na peronie i czekali na pociąg, a te dwa Gargamele jeszcze lcieli w ślinkę. Chyba im się podobało...
- No dobra. Rozumiem, że na siebie lecicie i macie nas dość, ale minęło już 5 minut i pojazd nadjeżdża. - zawołałam. Ci oderwali się od siebie z pięknymi rumieńcami, a ja zrobiłam smutną minkę.
- Co sie dzieje? - zapytał Patryk
- Bo ona mnie zdradza. - wskazałam na najmłodszą przyjaciółkę, zaczęłam na niby płakać, ci się nabrali. - Jak ty możesz?? - załkałam. Dziewczyna podeszła do mojej zgrabnej osóbki i mocno przytuliła.
- Oj nie płacz, nie płacz... przepraszam. Wiem, że nie powinnam, ale to zadanie. Zobacz, on jest taki brzydki, aż to boli. No przecież wiesz, że Ciebie kocham najbardziej... - po jej krótkim monologu, każdy wybuchł śmiechem. Wsiedliśmy do pociągu rozmawiając o planach wakacyjnych.
- A gdzie wy będziecie mieszkali?? - spytała Ewa.
- Nie wiemy. Kamil miał załatwić. - odpowiedział Patryk.
- Ale ja myślałem, że Daniel
- A ja, że Patryk.
- Czyli... musimy coś znaleźć na ostatnią chwilę - podsumowali razem.
- Ale przecież możecie zamieszkać z nami! - odezwała się żywo Kronelia.
- U ciebie są tylko trzy pokoje - ostudziłam jej zapędy.
- W takim razie....
------------------------------------------------------------------------
No hej, hej.
CO tam???
Przepraszam, że nie dodawałam, ale małe problemy :(((
C'mon C'mon Misia :**

Pozdrawiam
Pieeeeeerniiiiczeeeeeeeeekkkk <3333

piątek, 5 lipca 2013

Nowi bohaterowie




Patryk Milewicz
19 lat.
Pogodny, opiekuńczy, lubi żartować, zazwyczaj to on doprowadza jego kolegów do tzw. pionu, a po za tym jest wrażliwym, chociaż na takiego nie wygląda.

" Masz coś do mnie? Ustaw się w kolejce"



Daniel Ziółkowski
19 lat
Wesołek, żartowniś, który kiedy trzeba potrafi zamienić się w poważnego faceta, wysłuchać i dać naprawdę dobra radę. W głębi duszy wrażliwy romantyk.

"Udając kogoś kim nie jesteś, jesteś jedynie nieudaną kopią osoby, którą pragniesz być"



Kamil Michniewicz
18 lat
Wrażliwy, optymistyczny, wiecznie uśmiechnięty chłopak z poczuciem humoru. Potrafi rozbawić do łez. Swoim tajemniczym i pełnym niespodzianek charakterem często zaskakuje rówieśników. Nienawidzi, gdy ktoś mu mówi, co ma robić. Nie jest typem podrywacza. Jego starsi o rok przyjaciele - Daniel i Patryk - jeszcze wielu rzeczy o nim nie wiedzą...

"Nie oceniaj książki po okładce"