sobota, 31 maja 2014

Rozdział 14

*Perspektywa Korneli*
- CO TY TU ROBISZ??!! - usłyszałam, krzyk a raczej ryk przyjaciółki, jakby była wściekłym misiem grizli, któremu zając wykradł żarło... Przewróciłam się na drugi bok zakrywając głowę poduszką. Jednak kolejne krzyki nie pozwoliły mi na kontynuowanie mojego wcześniejszego zajęcia, czyli spania. Uchyliłam powieki i spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę czwartą nad ranem. Ponownie zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć, ale bezskutecznie. Czym sobie zasłużyłam na taką karę ja się pytam... Usłyszałam cichy jęk.
- Co jest grane? - powiedział, chyba do siebie.
- Nie wiem...
Nasze spojrzenia się spotkały.
- Nie śpisz?
- Jak widać - odparłam.
- To dzień dobry - uśmiechnął się uroczo.
- Dla kogo dobry ten dobry... Poza tym jest noc.
- Więcej humoru kochanie - powiedział. - Idę zobaczyć o co chodzi.
Chłopak wstał i skierował się do drzwi. Ja szybko wyślizgnęłam się spod kołdry, złapałam go za rękę. Razem wyjrzeliśmy na korytarz. Można powiedzieć, że ujrzeliśmy śmiszny obrazek. Kasia siedziała na Kamilu i biła go, Patryk próbował ją odciągnąć zaś Ewa siedziała i z zachwytem przyglądała się całej sytuacji jedząc popcorn... Daniel zagwizdał i nagle wszyscy spojrzeli w naszą stronę.
- Dzieci jest 4 RANO! - uśmiechnął się szeroko.
- I ciebie to bawi? - zapytałam.
- Tak - odparł ze śmiechem.
- Mogę już dokończyć to co zaczęłam? - zapytała z nadzieją w głosie Kasia na co Kamilek prawie się rozpłakał.
- Nie, agresja zero - powiedział Patryś i zabrał wściekłą Kaśkę od blondyna.
- Kasiu, chodzisz do psychologa? - zapytałam i nie czekając na odpowiedź dodałam - Nie pomaga ci.
- Oj cicho... Stachu jest najlepszy i to ja pomagam jemu a nie on mnie.
- Jasne...
- Nie moja wina, że mieszka z mamą i nawet zabić się nie umie - powiedziała urażona - On potrzebuje pomocy a nie ja.
- Nieważne. Powiesz mi dlaczego bijesz Kamila? - zapytała znudzona Ewa.
- Bo spał pod naszymi drzwiami.
- Kamil?
- Nie byłbym sam, ale Ewa zasnęła a przecież Romeo nie zostawi swojej Juli - spojrzał na Dana.
- Dlaczego chcieliście tu spać? - Patryk wyglądał na zdziwionego.
- No bo chcieliśmy od razu jak wyjdziecie zobaczyć minę przyszłych rodziców - powiedziałam z bananem na twarzy wyobrażając sobie już swój przyszły zawód cioci.
- To bliźniaki, prawda? - zapytał Daniel z jeszcze większym bananem niż mój.
SKANDAL!!! Przebiłby mnie w konkursie na najszerszy uśmiech!
Wracając... Nasza para przyszłych rodziców spojrzała na nas jak na psycholi i powoli zaczęła się wycofywać, ale Kasia przewróciła się co uniemożliwiło Patrykowi ucieczkę.
- Dany ja wracam do pokoju - szepnęłam do chłopaka, po czym weszłam do swojego sanktuarium. Wyciągnęłam telefon i zobaczyłam 5 nieodebranych połączeń od taty. Niewiele myśląc wybrałam jego numer i przyłożyłam słuchawkę do ucha. Po zaledwie jednym sygnale usłyszałam głos swojego taty. Jednak nie był on wesoły jak zawsze, wręcz przeciwnie.
- Dobrze, że dzwonisz. Musimy porozmawiać...
***
Siedziałam na łóżku Kasi, mając szczerą nadzieję, że zaraz przyjaciółka przyjdzie i to bez Patryka. Potrzebuje z nią koniecznie pogadać. Jakoś nie mam ochoty wtajemniczać jej chłopaka w moje sprawy. Nie mam nic do niego, ale to nie ten czas. Drzwi się otworzyły i do pokoju weszła nasza parka. Trochę się zdziwili widząc mnie. Pewnie liczyli na troszkę prywatności... 
- Jeśli przyszłaś negocjować imię dziecka, to od razu mówię, że tracisz czas, gdyż go nie ma - powiedziała szatynka. 
- Nie o to chodzi... 
- To o co? - zapytał zaciekawiony Patryk. 
- Muszę pogadać z Kasią - odparłam, patrząc na dziewczynę.
- Mów. 
- Na OSOBNOŚCI - rzekłam, akcentując ostatnie słowo. 
- Nie mamy przed sobą tajemnic. Możesz mówić przy nim. 
Bez słowa wstałam i wyszłam z pokoju zostawiając ich samych. Skoro nie mogę liczyć na Kasię, to pójdę do Ewy. Zapukałam do drzwi. Kiedy usłyszałam głośne "Proszę" wkroczyłam do pokoju. Blondynka siedziała na łóżku i śmiała się z żartów Kamila. 
- Siemasz młoda. Co tam? 
- Hej, możemy pogadać? 
- Śmiało wal - zachęciła mnie szerokim uśmiechem. 
- Emm... Tak same. 
- Jasne. Kamil?
- To wy sobie poplotkujcie, a ja pójdę poudawać, że mam coś do roboty - powiedział i opuścił pokój. 
Usiadłam obok przyjaciółki i rozmyśliłam się. Próbowałam zebrać myśli, kiedy ona oczekiwała aż zacznę mówić. 
- Kornelia? Co się stało?
- Rozmawiałam z tatą. Muszę wrócić do domu na kilka dni. Potrzebują mnie. 
- Ale dlaczego? - zmarszczyła brwi. 
- Ktoś się włamał i zniszczył restaurację - odparłam. - Muszę was zostawić. Nie na długo, ale potrzebuję wrócić. 
- Rozumiem. Jedź. 
Milczałyśmy... Obie nie wiedziałyśmy co powiedzieć. Brakowało słów. 
- Kiedy? - zapytała w końcu. 
- Dziś. 
Powoli wstałam i posyłając smutne spojrzenie dziewczynie wyszłam. 

***
Po kolei wrzucałam rzeczy do walizki. Nie dbałam, by były ładnie poukładane. Nie obchodziło mnie to. Ważne było tylko jedno. Muszę jak najszybciej dostać się do Zakopanego. Chcę wspierać tatę. Jak ktoś mógł mu to zrobić?! Przecież to okropne. Cała restauracja zdemolowana... To dobytek naszego życia. Tata założył ją wraz z mamą. Była dla nas bardzo ważna.
Daniel wszedł do pokoju. Zerknęłam na jego zdezorientowaną twarz. 
- Kornelia? C-co ty robisz?
- Pakuje się, nie widać? - mruknęłam. 
- No widzę - odparł lekko urażony - Co jest grane?
- Przepraszam - westchnęłam, kiedy spojrzałam w jego granatowe oczy- Muszę wyjechać na kilka dni. 
- Dlaczego? - zapytał zmartwiony. 
- Zdemolowali restaurację. Muszę jechać i pomóc tacie. To nie potrwa długo.
- Przykro mi. Mogę ci jakoś pomóc? 
- Bądź grzeczny podczas mojej nieobecności - uśmiechnęłam się. 
- Obiecuję - przytulił mnie mocno. 
***
- Będę tęsknił - szepnął - Kocham cię.
- Ja ciebie też. 
Pożegnałam się z Ewą i Danielem. Jako jedyni wiedzą o moim wyjeździe. Nie miałam czasu na opowiadanie i pożegnania się z resztą. Wsiadłam do pociągu...
***
Rozejrzałam się po stacji, próbując znaleźć znajome mi osoby. Nagle zobaczyłam znajomą blond czuprynę. 
- Nela!!!
Moi przyjaciele rzucili się na mnie. Chłopaki z zespołu i Pola. 
- Jak dawno cię nie widziałam - odparła uradowana blondynka. - Opowiadaj, co się działo. 
- Daj jej odpocząć - zaśmiał się Artur. 
Posłałam chłopakowi uśmiech pełen wdzięczności. Kocham Polę. Jest ze mną od zawsze. Razem się wychowywałyśmy i muszę przyznać, że to dziwne, iż Kasia i Ewa jej nie znają. Może dlatego, że dziewczyna dużo podróżuje, co nie zmienia naszej więzi. Blondynka jest bardzo żywa i gadatliwa... Czasem mam ochotę zakleić jej usta i cieszyć się sekundą ciszy. Istna z niej piękność i wręcz pożeraczka męskich serc. Uwielbia modę, chłopców, imprezy, chłopców, zakupy i oczywiście chłopców. Ciekawska, urocza, wesoła i jeszcze raz wspomnę... za dużo gada. Chłopaki byli inni. Artur, Bartek, Filip i Max. Cały mój zespół. Również zwariowani, ale z nimi nie muszę chodzić na zakupy, czego wprost nie znoszę. Tęskniłam za nimi wszystkimi. 
- Lia, tata czeka na ciebie w domu - poinformował mnie Filip. 
- To na co czekamy? Ruszamy - zainicjowała Pola. 
Chłopaki odwrócili się i już chcieli iść, kiedy dziewczyna chrząknęła. 
- Coś nie tak? - zapytał Maxi. 
- Hello... - wskazała na bagaże, jednak oni nic nie rozumieli. -No ja ciesz pierdziele... Weźcie walizki. My mamy dźwigać? 
Bartek wziął mój bagaż i ruszyliśmy w stronę auta. 
- No mówię ci, dobrze, że wróciłaś, bo bym dłużej z nimi nie wytrzymała. Dżentelmeni... 
Zachichotałam na jej uwagę... 
- Z czego się śmiejesz? - zapytał zaciekawiony Artur. 
- Z niczego - odparłyśmy chórem i znów zaczęłyśmy się śmiać. 
***
Siedział na kanapie, czytając gazetę i pijąc kawę. Wyglądał jakbyśmy się nie widzieli z pięć lat. Na jego twarzy wyraźnie widniało zmęczenie. 
- Dzień dobry - odparła Pola wprost rzucając się na fotel. 
- Cześć tato - powiedziałam. 
- Chwila... Szykuje się wzruszający moment, kiedy to córka wraca do domu i będzie powitanie rodzinne itd. Jak w hiszpańskiej telenoweli. 
Spojrzałam na dziewczynę, która widząc mój wzrok i mojego taty poderwała się z siedzenia jak oparzona.
- Chyba zostawiłam włączoną prostownicę... Choć jej nie używam, ale nieważne. Pa - wyszła, pokazując bym później do niej zadzwoniła. 
- Kornela... Cieszę się, że jesteś - przytulił mnie. 
- Ja też staruszku... 
- Ej! Nie jestem taki stary - zaprotestował.
- Tęskniłam...

--------------------------------------------------------------------------
Hej kochani! Dodaje rozdzialik. Liczę na waszą obiektywną opinię. 
Dodatkowo ogłaszam konkurs. Zmieniłam jedną cechę wyglądu u jednego z bohaterów. Wpadłam na to w połowie pisania bloga, a nie chciało mi się zmieniać xD Jednak raczej nikt z was na to nie zwrócił uwagi. Dlatego jeśli powiecie w komentarzu, co i u kogo się zmieniło czeka was nagroda. Jest to możliwość porozmawiania tak na osobności ze mną i może Marzenką (nie wiem, bo z nią tego nie konsultowałam) oraz napisanie rozdziału z perspektywy wybranej postaci. Może nic specjalnego, ale będzie fajnie. :D Mam nadzieję, że podzielacie mój entuzjazm i weźmiecie udział w konkursie. Czekam... 
Pauline x 

2 komentarze:

  1. Rozdział jak zwykle wspaniały, mam nadzieje że niedługo dodacie następny
    Pozdrawiam Duszka

    OdpowiedzUsuń
  2. boskiii!! świetnie sie czytało *-* "I want, I want (more) but that's crazy.."
    Daniel uroczy jak zawsze c; taki misiak, którego nie da sie nie kochac xx

    OdpowiedzUsuń