- Niech no ja pomyślę... - dziewczyna podrapała się po brodzie, udając, że się zastanawia.
- Tu nie ma nad czym myśleć! - oburzył się jeden z naszych kochasiów - Oczywiście, że tak!
- Oczywiście, że nie - odparła brunetka - A gdzie pierścionek?
- Czy ja się tobie oświadczam?
- Oświadczam? To tu będzie ślub?! - obudził się Kamil.
- Będę druhną! - krzyknęłam.
- A ja księdzem! - zapiszczała Kornela.
- To ja chce być tą dziewczynką od kwiatków - odparł z poważną miną Daniel. Popatrzyłam na chłopaka, który zaczął tańczyć i sypać niby kwiatki wokół naszej parki. Czy on uciekł z wariatkowa? A może powinnam zadzwonić do lekarza? Weterynarz się nada? Jeszcze raz na niego zerknęłam... Tak, nada się.
- Nie za wygodnie ci? - zwrócił się do mnie Kamilek i obdarzył mnie uroczym uśmiechem.
Próbując zignorować to jego cudne spojrzenie, zaczęłam się wiercić.
- Mógłbyś być wygodniejszy.
- Ja sądzę, że jest jej bardzo wygodnie - zaśmiała się Kasia.
- Zajmij się swoim kochankiem, jest nienasycony - odgryzłam się.
- Jesteście nudni! - Korni tupnęła nogą jak pięciolatka i zrobiła naburmuszoną minę.
- Pretensje do nich - wskazałam kolejno na osobników płci męskiej.
- Ty też nudzisz.
- Nie, ja po prostu powstrzymuje się od zabójstwa.
- A ja jestem głodna.
Popatrzyłam na oddalającą się przyjaciółkę, a potem na Kasię miziającą się z Patrykiem. Zeskoczyłam z kolan Kamila i podążyłam za młodszą dziewczyną. Mój brzuszek burczy, a lodówka pusta... Gdzie tu jest sprawiedliwość?!
- KAŚKA ODKLEJ SIĘ Z ŁASKI SWOJEJ OD MILEWICZA, RUSZ DUPĘ I CHODŹ TUTAJ!!!!
Widzicie, z głodną Korni też się nie zadziera...
Stałam z brunetką przed drzwiami i czekałyśmy na trzecią wiedźmę.
- PIERNIK, CHOLERA! TUTAJ, NATYCHMIAST!! - wrzasnęłam.
-A idź ty orangutanie! - z wyraźną niechęcią odczepiła się od swojego kochanka. I jak na komendę Kasia zmaterializowała się obok mojej skromnej osóbki. Kornelia otworzyła drzwi i wypchnęła nas zewnątrz.
- Idziemy do sklepu! - powiedziała z wyraźnym entuzjazmem. Coś mi tu nie pasowało, ale bez większych rozmyślań zgodziłam się z nią pójść. Kilka metrów od domu znajdował się taki mały supermarket. Nie powiem, fajnie tu mają. Skierowałyśmy się na jedzenie. Kasia napakowała do koszyka Twixy, a ja dużo opakowań Nutelli. Nagle jakiś obleśny dziad po czterdziestce zaczął na nas gwizdać i rzucać jakieś sprośne komentarze.
- Może gdzieś razem wyjdziemy? - zapytał, patrząc się łakomie na mnie.
- Nie, nie chodzę z tępymi dziadami - odparłam i wymierzyłam mu siarczysty policzek.
Złapał się za bolące miejsce i odszedł, przeklinając pod nosem.
- Idiota - podsumowała Kornelia.
- Tylko czemu się tak na nas gapił, przecież... - urwała Kasia. Spojrzała na swój strój, potem na nasze, a ja poszłam w jej ślady. Byłyśmy w piżamach!! W tych krótkich, seksownych piżamach! I to jeszcze bez butów! Kornelia zaczęła się śmiać, a my popatrzyłyśmy na nią z politowaniem.
- Mieli niezłe widoczki - stwierdziła.
- Tak... - wywróciłam oczami - Czy to nie podchodzi pod negliż?
- Najwyżej nas przymkną lub użyje się tych kobiecych wdzięków - odparła Kasia. Nagle przyszedł przystojny pan policjant...
- Macie prawo zachować milczenie. Wszystko, co powiecie, może zostać użyte w sądzie przeciwko wam.
- Ale panie władzo... - broniła nas Kasia.
- Fajny mundur... Macie może wersje damską? - zapytała Korni.
- Oczywiście...
- Zadam panu zagadkę!
- Nie...
- Co to za zagadka - przerwałam na chwilę, wszyscy wpatrywali się we mnie - dwie kulki i armatka? - przerwałam mu, słysząc za sobą ciche chichoty Kaśki i Korni.
- Em... No... ja... - zrobiło mu się gorąco i spalił buraka. - Idźcie już sobie lepiej - pogonił nas, a my w rechot. Kto jak kto, ale ja umiem zawstydzić ludzi. Moje dziewczynki bądźcie ze mnie dumne.
Po pięknej przechadzce wróciłyśmy do tych pajaców.
- No ile można?! - usłyszałyśmy krzyk Daniela, ale kiedy nas zobaczył (stroje) odjęło mu mowę - Czy. Wy. Byłyście. W Tym. W. Sklepie? - wysyczał przez zęby. No, ale chwila. Co go to obchodzi, a po za tym nie przyznaję sie do winy.
- Tak - odpowiedziała Kornelia. No dzięki! Ta to ma wyczucie czasu! Nie ma co!
- Chłopaki chodźcie tu na sekundę. - ojć... no to po Nas.
- Mieli niezłe widoczki - stwierdziła.
- Tak... - wywróciłam oczami - Czy to nie podchodzi pod negliż?
- Najwyżej nas przymkną lub użyje się tych kobiecych wdzięków - odparła Kasia. Nagle przyszedł przystojny pan policjant...
- Macie prawo zachować milczenie. Wszystko, co powiecie, może zostać użyte w sądzie przeciwko wam.
- Ale panie władzo... - broniła nas Kasia.
- Fajny mundur... Macie może wersje damską? - zapytała Korni.
- Oczywiście...
- Zadam panu zagadkę!
- Nie...
- Co to za zagadka - przerwałam na chwilę, wszyscy wpatrywali się we mnie - dwie kulki i armatka? - przerwałam mu, słysząc za sobą ciche chichoty Kaśki i Korni.
- Em... No... ja... - zrobiło mu się gorąco i spalił buraka. - Idźcie już sobie lepiej - pogonił nas, a my w rechot. Kto jak kto, ale ja umiem zawstydzić ludzi. Moje dziewczynki bądźcie ze mnie dumne.
Po pięknej przechadzce wróciłyśmy do tych pajaców.
- No ile można?! - usłyszałyśmy krzyk Daniela, ale kiedy nas zobaczył (stroje) odjęło mu mowę - Czy. Wy. Byłyście. W Tym. W. Sklepie? - wysyczał przez zęby. No, ale chwila. Co go to obchodzi, a po za tym nie przyznaję sie do winy.
- Tak - odpowiedziała Kornelia. No dzięki! Ta to ma wyczucie czasu! Nie ma co!
- Chłopaki chodźcie tu na sekundę. - ojć... no to po Nas.
- No co je...? - zaczął Kamil, ale odjęło mu mowę.
- Poszłyście tak do sklepu?! - zdenerwował się Patryk.
- Od kiedy jesteś moją żoną? - odparła Kasia.
- Przecież tylko jeden koleś na nas gwizdał, za co dostał w twarz - wzruszyłam ramionami.
- I przyniosłyśmy jedzenie - pokazała torby Kornela.
- Co mnie obchodzi jedzenie, kiedy jakiś koleś mógł sobie na was popatrzeć?! - Kamil się wkurzył.
- Jak pójdziemy na plaże, to może w strój się nie będziemy mogły przebrać, bo nam zabronicie?! - warknęłam.
- Nie przesadzaj, ale nie podoba mi się, że poszłyście do sklepu w... TYM - Patryk wskazał na piżamy.
- To masz problem - odparła Kasia.
- Mam gdzieś wasze zdanie. Jestem głodna! - krzyknęła zła Korni i chciała iść, ale Daniel złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie.
- Nigdzie nie idziesz.
- Jestem głodna - fuknęła.
- Najpierw kara będzie - powiedział Patryk.
- Z korzyścią dla nas - uśmiechnął się Kamil.
- Musicie...